Jak nie zabić w dziecku sportowca?
28-05-2015, 12:22Oglądając sportowe zmagania, można odnieść mylne wrażenie, że wygrana lub przegrana to w zależności od dyscypliny kwestia minuty, godziny, kilku godzin. Jedne zawody, jeden bieg, jeden mecz decyduje o sukcesie. Jednak droga do mistrzostwa zaczyna się już w dzieciństwie. O tym, jak nie zabłądzić już na starcie, jak pójść drogą Kamila Stocha a nie Mateusza Rutkowskiego, opowiedział nam Grzegorz Więcław, ekspert serwisu psychologiasportu.pl
Paweł Jeleniewski: Jak nie zabić u dziecka naturalnej potrzeby ruchu?
Grzegorz Więcław*: Na dzieci wpływa wiele wzorców. Są to przede wszystkim rodzice, którzy spędzają z nimi zwykle najwięcej czasu. Jeśli po pracy tata i mama siadają przed telewizorem, odpalają papierosa i otwierają piwo, to dzieci z pewnością takie zachowania zauważą i prędzej czy później będą je mniej lub bardziej świadomie powielały w swoim życiu. Neurony lustrzane, które są bardzo rozwinięte u homo sapiens, cały czas pracują. Klasycznym przykładem tego, jak one pracują jest ziewanie w tramwaju. Wystarczy, że zdarzy się to jednej osobie, a zaraz ziewać zaczynają pozostałe. Podobnie jest z aktywnością fizyczną. Jeśli tego wzorca nie ma na początku, to potem będzie bardzo trudno go zaszczepić.
Drugim miejscem, skąd dzieci biorą przykład, jest szkoła. Tam mamy zajęcia z WF-u, które są prowadzone z mniejszą lub większą pasją nauczyciela. Ta pasja i zaangażowanie są niezwykle ważne, bo dzieci w szkole bardzo często utożsamiają przedmiot z osobą nauczyciela. Język polski to pani Jola, którą dziecko uwielbia, a nie zwykła lekcja. Tak samo jest z WF-em. Jeśli nauczyciel jest dobry i potrafi zaszczepić sportowego bakcyla uczniowi, to jest szansa, że nawet jeśli rodzice nie są aktywni fizycznie, dziecko będzie. Jest taka zasada: „nie mogę kogoś zapalić, jeśli sam nie płonę”. O tym trzeba pamiętać.
Jakie czynniki wpływają na rozwój przyszłego sportowca?
Czynników wpływających na końcowy sukces, czyli dajmy na to mistrzostwo w sporcie, jest wiele. Psychika i ogólny rozwój psychospołeczny to z pewnością jeden z nich.
Kolejne czynniki to przygotowanie techniczne, taktyczne, środowisko, w którym mały człowiek się wychowuje. Trudno na przykład szukać skoczków narciarskich w Szczecinie, oni będą raczej z południa, z gór. Chociaż pamiętamy bobslejowy team z Jamajki na igrzyskach olimpijskich w Calgary. To dowód, że jak się bardzo chce, to można praktycznie wszystko. Potrzebna jest tylko determinacja.
Skąd się ona bierze?
Na początkowym etapie przede wszystkim z naturalnej potrzeby aktywności fizycznej. Żadne dziecko nie jest aktywne, bo lubi się spocić. To jest skutek uboczny. Wysiłek przychodzi sam, bo lubię z kolegami porzucać do kosza, pograć w nogę, pobiegać z rodzicami podczas pikniku, pograć we frisbee, itd.
Motywacja bierze się zatem również z poczucia przyjemnie spędzonego czasu, najczęściej w gronie najbliższych osób. W młodym wieku zabawę właśnie powinno mieszać się z treningiem ukierunkowanym, potrzebnym, żeby rozwijać konkretne umiejętności.
A co z wynikiem?
Z perspektywy psychologii sportu, wynik to tylko jedna wypadkowa nad którą pracujemy. Pozostałe to satysfakcja, frajda i zaangażowanie w sport przez całe życie. Niestety nierzadko trenerom i rodzicom takie rzeczy umykają, bo presja na obiektywny wynik jest monumentalna. Nawet w młodym wieku.
Czytaj więcej na junior.sport.pl>>