Czym skorupka za młodu...

13-09-2014, 11:34

Adam Wąwoźny, trener Akademii pracujący z najmłodszymi dziećmi naszej szkółki piłkarskiej, napisał pracę magisterską. Wykazał w niej, że dzieci w wieku przedszkolnym uprawiające sport, pod względem sprawności fizycznej biją na głowę te, które nie uczestniczą w żadnych zajęciach. Zaznacza, że takie przedszkolone dziecko jest doskonałym materiałem na sportowca w każdej dyscyplinie sportu.

 

Skąd się wziął pomysł, żeby taki temat pracy wybrać? - Akurat kończyłem studia, musiałem podjąć jakąś decyzję i z racji tego, że pracuję akurat z tymi dziećmi, pomyślałem, że fajnie by było sprawdzić i mieć takie pole do popisu, żeby na przykład w przyszłości zobaczyć, jakie dzieci robią postępy. A wszystko wzięło się od tego, że nowe dzieci przychodzące do akademii znacznie odbiegają od tych, które już są – wyjaśnia genezę powstania pracy A. Wąwoźny.

 


Żeby pracę można było traktować jako miarodajną, trzeba się posłużyć sprawdzonym, pewnym kluczem badawczym. W przypadku pracy A. Wąwoźnego był to test wrocławski. - Wykorzystałem ten test, bo jest bardzo prosty, nie potrzeba jakiegoś specjalistycznego sprzętu, jest łatwy i przyjemny dla badanych. Sprawdza podstawowe wartości, takie jak chociażby siłę, szybkość czy skoczność – słyszymy od autora pracy. Całe badanie przebiegało w formie zabawy, dzieci nie czuły, że jest to jakiś wielki sprawdzian. - Nie można do tego podejść jako do sprawdzianu, dzieciom przedstawiłem całą sytuację, powiedziałem, że chciałbym po prostu zobaczyć, jak oni się prezentują na chwilę obecną, a później, za pół roku czy za rok czasu zobaczymy, czy zrobili duże postępy w związku z tym, że chodzą na treningi, są piłkarzami i tak dalej – wyjaśnia A. Wąwoźny.

 

Badaniu poddano dwie grupy dzieci w wieku 4, 5 i 6 lat. Jedną z nich były dzieci trenujące w APR, druga stanowiły dzieci uczęszczające do jednego z przedszkoli nieuczestniczące w żadnych zajęciach sportowych.
Wniosek z takiej pracy wydaje się a priori oczywisty, kto cokolwiek trenuje, z pewnością będzie miał lepsze wyniki od tego, kto nie trenuje nic. Praca jednak ukazuje, jak niewiele trzeba, by dziecko lepiej się rozwijało i to cenna wskazówka dla rodziców.

 


- Dzieci trenują u nas dwa razy w tygodniu po jednej godzinie i to, jak widać po tych wynikach, w zupełności wystarcza, żeby małe dzieciaki kompletnie odstawały in plus od tych, które w ogóle nie uprawiają sportu – mówi A. Wąwoźny. Wyniki pokazują, że w każdym badanym elemencie te dzieci, które trenują, są o klasę, dwie lepiej sportowo rozwinięte niż te, które nie korzystają z żadnych zajęć sportowych.


Trzeba też zaznaczyć, że choć APR to szkółka piłkarska, zajęcia w niej nie polegają jedynie na ganianiu za piłką. - Dzieci bawią się tą piłką, są to bardziej generalnie gry i zabawy, a my przeplatamy je właśnie piłką nożną, tak żeby powolutku wdrażać je do tego świata piłkarskiego, ale są to rzeczy bardzo proste, nieskomplikowane, tak żeby dziecko zachęcić i żeby chciało  uczestniczyć w tych zajęciach z przyjemności, a nie dlatego, że na przykład rodzic chciałby, żeby syn został piłkarzem – wyjaśnia autor pracy.


Zatem wniosek jest prosty. Warto już od najmłodszych lat znaleźć dziecku klub, w którym mogłoby trenować jakąkolwiek dyscyplinę. - Myślę, że samo uczestniczenie w takich zajęciach, które my prowadzimy, pozwala na to, aby budować pewną bazę. Nawet jeśli dziecko nie zostanie piłkarzem, wiadomo, że nie wszyscy będą się do tego kwalifikowali, tę podstawę, podbudowę będą mogli wykorzystać trenerzy innych dyscyplin, siatkówki, koszykówki, piłki ręcznej, jakiegokolwiek innego sportu. Na samym początku te czteroletnie dzieci uczą się różnych rzeczy typu postaw organizacyjno – porządkowych, reagowania na podstawowe, krótkie komendy, później przechodzą te komendy w trochę bardziej rozbudowane, potrafią reagować na sygnały i tak dalej. Takie świeże dziecko trudno przyzwyczaić do tego wszystkiego, jeśli pójdzie do kolejnego trenera, na pewno będzie dużo, dużo łatwiej. To jedna strona, druga z nich to umiejętność trenowania, lepsza koordynacja, przygotowanie do wysiłku fizycznego, dziecka nie trzeba fizycznie kształcić od zera, ma już pewne umiejętności – puentuje A. Wąwoźny.

 

(Trening Akademii Reksia)


- Na chwilę obecną rodzice mają spory wachlarz możliwości i wyboru tych dyscyplin sportowych, tak naprawdę mogą skorzystać ze wszystkiego. Jedno dziecko nie sprawdzi się tutaj, a sprawdzi się tam. Pójdzie grać w siatkę, nie będzie chciało grać w siatkę, to pójdzie może na judo, może nie wyjdzie, może za słaby, to wtedy może na piłkę albo na tenis. Zawsze mówimy, niech przyjdzie dziecko, niech zobaczy, niech spróbuje, może mu się spodoba. Jeżeli nie, to nic na siłę, wtedy trzeba poszukać innej dyscypliny, a my się na to nie zamykamy, zachęcamy, by szukać czegoś innego, bo jest nie tylko akademia, są też inne dyscypliny. Nawet u nas są dzieci, które dodatkowo uprawiają jeszcze jakieś inne sporty. Mamy dziewczynkę, która jeździ konno, gra w piłkę i uczestniczy jeszcze w zajęciach bodajże na basenie. Mamy dzieci, które chodzą i na judo, i na piłkę do nas, i też muszę powiedzieć, że dużo pozytywnych rzeczy wynika, gdy się łączy dwa sporty – dodaje A.Wąwoźny.


Wniosek nasuwa się prosty. Rodzic powinien prowadzać dziecko na zajęcia sportowe od najmłodszych lat, szukać, która dyscyplina przypadnie mu do gustu, kluby natomiast nie powinny się gniewać, że ktoś trenował u nich, a potem zamienił piłkę na judo. - Jeśli takie będzie podejście, to nawzajem będziemy się szanować i wspólnie razem robić dobrą robotę. Powinno przez to dziać się lepiej w tym naszym sporcie w regionie, powiecie i województwie – podsumowuje trener B. Kujawa.


Inne proponowane newsy


Wróć do strony głównej

+48 502 741 749 zapisy@akademiareissa.pl

Jeżeli Twoje dziecko trenuje już regularnie w naszym klubie, kliknij opcję "JESTEM ZAWODNIKIEM AKADEMII PIŁKARSKIEJ REISSA". Jeżeli Twoje dziecko nie trenuje jeszcze regularnie w naszym klubie, kliknij opcję "NIE JESTEM ZAWODNIKIEM AKADEMII PIŁKARSKIEJ REISSA"