Zdrowotny Hattrick - Psycholog Monika Walkiewicz
24-06-2019, 10:38 Porady dla dziecka i rodzicaPsycholog dziecięcy Monika Walkiewicz, jest drugą ekspertką naszego cyklu Zdrowotny Hattrick. W poprzednim newsie miałeś okazję poznać tajniki zdrowej diety Twojego dziecka. Tym razem posiadająca 16-letnie doświadczenie w pracy psychologa, psychoterapeuty mgr Monika Walkiewicz udzieliła nam ekskluzywnego wywiadu, w którym podzieliła się swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi motywacji młodego sportowca do uprawiania sportu czy presji jaka towarzyszy dziecku podczas futbolowej rywalizacji. Zapraszamy do lektury.
Jak w odpowiedni sposób przekonać dziecko do uprawiania sportu?
Słowo przekonać, zastąpiłabym słowem – zachęcić. Najbardziej zachęcająca jest nasza postawa, nasze zaangażowanie w aktywności sportowe. Jeśli jesteśmy aktywni, dzieci w naturalny sposób chętnie angażują się w taki sposób spędzania czasu, nabierają nawyków, uczą się od nas, przejmują nasze wartości i sposób myślenia.
Dzieci mają też naturalną potrzebę aktywności i to należy wykorzystywać od najmłodszych lat. Dzieci lubią być w ruchu ze sobą i z nami. To ogromne narzędzie.
Na różne sposoby możemy im pokazywać, ile radości można czerpać z uprawiania sportu. Ale ważne przy tym, by do niczego dziecka nie zmuszać. Zawsze przynosi to odwrotne efekty. Podążajmy za tymi aktywnościami, które preferuje dziecko, sami się także możemy w nie zaangażować. Kto wie, być może odkryjemy swoje nowe pasje?
Patrzmy na to, jaki rodzaj sportu odpowiada zainteresowaniom i predyspozycjom dziecka. Ale na początek dajmy mu przestrzeń na próbowanie. To czas zabawy, odkrywania radości ze sportu, a nie planowania kariery.
Może być tak, że twoje dziecko będzie w mniejszym stopniu niż inne tęskniło np. za grą w piłkę z kolegami. Nie wszyscy jesteśmy aż tak do siebie podobni. I chodź aktywność sportowa jest fantastycznym pomysłem na spędzanie czasu wolnego, są jeszcze tysiące innych inspirujących aktywności, które nie mają zbyt wiele wspólnego ze sportem.
Jak radzić sobie z presją rywalizacji?
Powiedziałabym, by przede wszystkim chronić przed nią dzieci. Ale nie zawsze to jest możliwe. Zawsze rywalizacja niesie ze sobą napięcie, obawy, chęć pokazania swoich umiejętności i potrzebę ucieszenia się wynikiem. To jest naturalne. Od nas zależy jednak, jak wielką wagę przywiązujemy do wyników.
Czasem znika nam z oczu sam proces działania, dochodzenia do pewnych efektów, rozwijania umiejętności, włożonego wysiłku, a mocno koncentrujemy się na wygranym meczu. Utrwalamy w dzieciach już bardzo wcześnie – rywalizacyjne podejście. To błąd.
Koncentracja na wyniku, w przypadku dzieci, mocno ogranicza radość z uczenia się, nabywania nowych umiejętności, próbowania, zgodę na popełnianie błędów (bo tylko wtedy wiemy, co nie działa).
Dzieci, które nie boją się oceny, będą próbowały dalej. Będą zmotywowane, gdy nie będzie im szło. Będą chciały być wciąż lepsze. Teraz nie wyszło – to próbuję jeszcze raz i jeszcze.
Pojawia się sportowa złość, która wynika z chęci wykazania się nowymi umiejętnościami. Tak, umiejętnościami! - nie wynikami. One są tylko pozytywnym skutkiem działań, ale nie wpływają na moje zaangażowanie ani ocenę poziomu sprawności. To buduje zaufanie do siebie. To otwiera przestrzeń dla nowych sportowych zaskoczeń.
To jedna ze strategii, bo druga to uczenie dziecka mierzenia swoich możliwości głównie poprzez statystyki wygranych meczy.
Granica jest płynna. I by ją dostrzegać, każdy dorosły musiałby zrobić sobie swój własny „rachunek sumienia”, na ile waży jedną i drugą stronę sportowych dokonań dziecka.
Wyniki – to obszar profesjonalnego, dojrzałego sportu. To zupełnie inny moment rozwoju zawodnika.
Co jeszcze dziecko wspiera w radzeniu sobie z presją? To, że tworzymy atmosferę wsparcia, a naszymi komunikatami budujemy w dziecku poczucie wartości i pokazujemy, że dostrzegamy to, co daje mu radość, to czego się nauczył. Ogromnie ważne jest uczenie dziecka poczucia kontroli.
Na wiele spraw nie mam wpływu, na inne nasz wpływ jest mocno ograniczony. Są jednak takie obszary mojego życia, gdzie wiele zależy ode mnie. Nazwanie tych obszarów i poruszanie się w ich granicach daje poczucie kontroli, a więc pomaga uwierzyć w swoje siły, sprawstwo, może chronić przez negatywnymi skutkami presji.
Nie mam wpływu na to jak przygotuje się przeciwnik, ale o tym, jakie cele wyznaczę sobie na mecz już mogę zdecydować. Nie mam wpływu na to, ilu będzie miało większe umiejętności niż ja, ale z powodzeniem mogę koncentrować się na własnej drodze rozwoju ważnych dla mnie umiejętności.
Tak więc, robię swoje każdego dnia. A małe postępy mierzę odnosząc je do nabywanych sprawności, porównując się oczywiście do samego siebie sprzed wczoraj, sprzed tygodnia, sprzed miesiąca.
W jaki sposób rodzic powinien dawać wsparcie dziecku w jego karierze sportowej?
Kojarzy mi się słowo – towarzysz. Powinien towarzyszyć dziecku. Ufać mu. Pozwolić wybierać, czym się interesuje, jak bardzo chce się w to zaangażować. Uszanować, gdy będzie chciało coś zmienić, a nawet się wycofać. Okazywać szacunek, taki jaki my sami chcielibyśmy od naszego rodzica, dokładnie w takiej samej sytuacji, w jakiej jest nasze dziecko.
Chcielibyśmy, aby dorosły nam radził albo zalewał swoimi argumentami? Można zadać sobie pytanie, czego ja potrzebowałbym w takiej sytuacji? Musimy znaleźć odpowiedź, a potem dokładnie to zrobić.
Jeśli jestem niewystarczająco wspierającym rodzicem, powinienem pamiętać, że mogę się tego uczyć. A jak to zrobić powie mi moje dziecko, gdy go o to szczerze zapytam; „Jak mogę ci pomóc?”, „Czy jest coś, o czym powinienem wiedzieć/ o czym pamiętać?”, „Czego powinienem robić więcej? A czego mniej?”, „Jak chcesz, żebym cię wspierał?”, „Jakie moje zachowania sprawiają, że wierzysz w siebie, masz motywację do działania?”, itd.
Nawet jeśli oceniam siebie jako rodzica wspierającego, nadal nie mam patentu na to, czego potrzebuje moje dziecko. Nauczmy się pytać o jego potrzeby i nauczmy je szukać odpowiedzi na takie pytania.
Co zrobić gdy dziecko traci zapał do uprawiania sportu lub staje się nieszczęśliwe?
Porozmawiać z nim szczerze i otwarcie o tym. Zrobić przestrzeń na to, by mogło nam zaufać i to wyjaśnić. Być może przedstawić jakiś nowy pomysł na siebie? A może przyznać, że coś się wyczerpało I już nie ma tej iskry.
Nie obmyślać planu zorganizowanych dzałań mających przywrócić mu zapał i nowe motywacje, bez uważnego wysłuchania i zrozumienia dla tego, o czym mówi dziecko.
Nie wystarczy wysłuchać i nie przerwać, chodź to ogromnie dużo. Zrozumieć to potraktować niezwykle poważnie to, co mówi dziecko. Z partnerską ciekawością, szacunkiem rozmawiać pamiętając, że to jego odrębny od naszego system znaczeń.
To, co dla nas jest ogromnie ważne, może nie być ważne dla naszego dziecka. Chyba, że mamy ambicję wychowania kogoś, kto ma być jak najbardziej do nas podobny. Wtedy nie znajdzie się za dużo miejsca dla zrozumienia.
Jeśli ono widzi coś w określony sposób, to nie wystarczy mu powiedzieć, że źle widzi. Po prostu doświadcza czego inaczej niż my. Porozumienie nie musi oznaczać, że spotkamy się w jakimś punkcie i zobaczymy coś tak samo. Porozumienie to często zaakceptowanie, tego, że dziecko ma inną, właściwą tylko sobie, perspektywę.
Gdy pojawia się lęk o dziecko, albo jesteśmy zaskoczeni – możemy szybko wejść w role ratowników z walizką pomysłów. Zupełnie pomijając to, że dziecko może tę robotę zrobić samo, co najwyżej z naszą nieinwazyjną pomocą.
Jeśli dziecko traci zapał do robienia czegoś, co wydawało się sprawiać mu radość, albo gdy odczuwa smutek, możemy poczuć się bezradni. Poszukajmy wtedy wsparcia ludzi, którym ufamy.
Możemy też poszukać profesjonalnej pomocy psychologa. Rozwiązania mogą przyjść szybciej niż się spodziewamy, gdy uważniej obejrzymy sobie tą sytuację. Wtedy zrobi się miejsce na poszukiwanie rozwiązań.
Jakie nagrody najlepiej zachęcą dziecko do dalszego rozwoju?
Tyle te, które wypływają z wewnętrznej motywacji. Te, które potrafimy dać sobie sami. To duma z siebie, bo wykonałem zadanie, które chciałem. Mam wewnętrza siłę do rozwoju, bo to co robię sprawia, że czuję radość i satysfakcję.
Te zewnętrzne nagrody także na nas oddziałują, ale jednocześnie są niepewne, sytuacyjne, zależne od innych.
Uczmy dziecko, by przede wszystkim samo sobie dawało informacje zwrotne: „Z czego jestem zadowolony?”, „Co bym zrobił inaczej?”, ‘Na czym będę dalej pracował?”, itp.
Uznanie rodzica, czy trenera jest oczywiście bezcenne. I nie możemy zapominać, że dziecko czeka na nie. Jednocześnie nie uczmy go, by uzależniało swoje dobre samopoczucie od ocen innych ludzi. To trzeba zbilansować. To są informacje, które mogą być…no właśnie tylko informacją. A to, czy jestem zadowolony, czy zły powinno wynikać z mojego wewnętrznego rozpoznania - Jestem zły, bo nie wykonałem zadania jak to zaplanowałem.
Jeśli jednak chwalimy dziecko, to koncentrujmy się na chwaleniu jego wysiłku. Oczywiście mówimy mu, co jest do poprawki, ale unikamy ocen. Nad wykonaniem będzie mogło dalej pracować i chętnie to zrobi, chwalone za wysiłek.
Nie mówimy „Jesteś mądry”. A co, jeśli w jakieś sytuacji taki nie będzie? Ma się martwić, że już nikt tak o nim nie powie? Zdanie zaczynające się od „Jesteś” – zwykle zapowiada ocenę. Ale powiedzenie: „Doceniam twoją wytrwałość, chęć uczenia się, gotowość, by poprawiać błędy.” – jest uznaniem wysiłku włożonego w proces uczenia się i rozwoju.
Pamiętajmy, by przede wszystkim słuchać, być przy dziecku, mieć dla niego czas i często przytulać (póki jeszcze nam na to pozwala i bardzo na to czeka). Nazwałabym to ładowaniem akumulatorów.
No i jeszcze jedno, nasze osobiste nastawienie na rozwój może być mocno inspirujące dla naszego dziecka. Lubisz się uczyć? Lubisz wyzwania? Nie rezygnujesz po pierwszych porażkach? Wiesz, że każdy błąd to kolejna wiedza na drodze do sukcesu? To, co jest w tobie „rozwojowego”, może mocno wspierać dziecko w jego własnych wysiłkach.
Pamiętaj, że jako rodzic jesteś największym autorytetem i modelem do naśladowania. Bądź sobą, bądź szczery, także w swoich słabościach. Tylko, gdy będziesz sobą, możesz być wsparciem i możesz być inspiracją.
Pamiętaj jednak, że ty i twoje dziecko to oddzielne drogi rozwoju. I że każda droga jest inna i w swej inności absolutnie wyjątkowa.
Możesz uczyć się od swojego dziecka w takim samym stopniu, w jakim ono może uczyć się od ciebie.